Moc w słabości się doskonali

Rozmowa Łukasz Sośniak z Andrzejem Kalinowskim

2017-11-05 21:25:05

Andrzej Kalinowski z kumplemZ Andrzejem Kalinowskim, założycielem i szefem Federacji Wspólnot "Betel", rozmawiam w studio radia "Fiat" - zaraz po nagraniu ogólnopolskiego programu "W kręgu osób słabych i ubogich". Andrzej ma tylko kilka minut, ale lepszej okazji do rozmowy nie będzie, bo szef "Betelu" wiecznie się gdzieś spieszy. Nie przeszkodziło mu to jednak po rozmowie odwieźć mnie do domu...

Łukasz Sośniak: - Opowiedz o początkach "Betelu".

Andrzej Kalinowski: - "Betel" powstał w 1990 r. Oczywiście na początku wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj. Przez te 15 lat cały czas się rozwijał i przekształcał. Najpierw była to luźna działalność na rzecz niepełnosprawnych przy duszpasterstwie akademickim. Później w 1992 r. powstał pierwszy dom, w którym zamieszkały zaledwie dwie osoby niesamodzielne.

- Wbrew pozorom, to jednak nie od wspólnot życia się zaczęło.

- Rzeczywiście, na początku nie mieszkały z nami osoby niepełnosprawne. Wszystko zaczęło się od zorganizowanego przez duszpasterstwo akademickie w 1991 r. turnusu z osobami niepełnosprawnymi w Zaborzu koło Częstochowy. Po tym wyjeździe wśród ludzi uczestniczących w tym dziele chęć pomocy osobom niesamodzielnym pozostała i tak to już zostało do dziś, tylko doszły do tego zorganizowane struktury. Na początku chodziliśmy z niepełnosprawnymi na pielgrzymki, jeździliśmy na następne turnusy i uruchomiliśmy pierwszą wspólnotę spotkania, która też zresztą była obok duszpasterstwa akademickiego. Spotkania dla niepełnosprawnych najpierw odbywały się w kościele św. Wojciecha, potem zostały przeniesione do Hali św. Józefa koło Jasnej Góry, później odbywały się w kościele św. Stanisława przy ul. Dąbkowskiego, potem na Focha, aż wreszcie dziś spotykamy się w kościele NMP w Alejach. Od tej grupy utworzyły się inne, np. Wspólnota Doliny Muminków, oraz grupy w innych miastach, np. w Pajęcznie, Myszkowie, Radomsku, Wieluniu, Krzepicach. A ostatnio nawet jakieś dzieła za granicą.

- Dzisiaj "Betel" to już ruch międzynarodowy, zrzeszający różnorodne wspólnoty. W jakich krajach prowadzicie działalność i jak teraz wyglądają struktury Federacji?

- Działamy dziś na Litwie, w Republice Czeskiej, we Włoszech, w Anglii, prowadzimy także dwie świetlice dla osób niepełnosprawnych na Białorusi. Próbujemy też działać na Ukrainie. W ramach Federacji działają trzy rodzaje wspólnot: wspomagające, życia i spotkania. Najbardziej charakterystyczne są wspólnoty życia - inaczej domy z osobami niepełnosprawnymi. Na dzień dzisiejszy jest ich 13. Znajdują się w różnych miejscach w Polsce. Oczywiście najwięcej wspólnot mieszczących się w rodzinie "Betel" znajduje się na terenie diecezji częstochowskiej. Dlatego, że to tutaj "Betel" się narodził i przez lata rozwijał. Wspólnoty wspomagające to grupy skupiającej wolontariuszy, dzieci i młodzież z terenów wiejskich i najuboższych, grupy i organizacje działające na rzecz świata osób słabych i ubogich. Wspólnoty spotkania zaś, to grupy rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi i ich przyjaciółmi, osoby starsze wiekiem oraz grupy integracyjne młodzieży sprawnej z młodzieżą niepełnosprawną.

- Działalność międzynarodową organizujesz w ramach jakiegoś planu rozwoju czy po prostu "łapiesz" nadarzające się okazje współpracy?

- Działalność zagraniczna nie jest budowana sztucznie i na siłę. Wszystko co tworzymy jest budowane na zasadzie przyjacielskich kontaktów. Ta działalność nie jest tak dobrze zorganizowana jak w Polsce i nie jest tak konkretna, ale jest i się rozwija. Nie mamy domów dziennego pobytu za granicą, ale mamy nadzieję, że w najbliższym czasie ulegnie to zmianie. Jak do tej pory podejmujemy działania we współudziale z naszymi przyjaciółmi w Anglii w celu otworzenia domu dziennego pobytu dla niepełnosprawnych na Litwie. W Polsce nie brakuje nam biedy i niepełnosprawnych. Jesteśmy tego świadomi. Nie chcemy podbijać świata, choć na pewno cieszy fakt, że za granicą znajdują się jakieś przyczółki Federacji. Zawsze podejmujemy takie działania jakie mamy w danej chwili możliwości. To nie jest tak, że nagle otwieramy działalność w niewiadomo ilu krajach. Pierwszym naszym wyjściem za granice była Białoruś. Mieliśmy tam kontakty - jedna z naszych koleżanek wyjechała tam na stałe, bo wyszła za mąż za Białorusina. W związku z tym, że tam zamieszkała, to chciała coś uruchomić. I tak powstała świetlica dla osób niepełnosprawnych. Podobne są okoliczności rozwinięcia działalności "Betel" na Litwie. Ktoś poprosił nas o utworzenie stypendium dla Polaków z Litwy i udało się - te osoby przyjechały, a po powrocie chciały coś zrobić w swoim kraju. Jak widać wszystko to powstaje w sposób naturalny. Włosi zaproponowali nam np. projekt finansowany z kasy Unii Europejskiej, polegający na wymianie młodych wolontariuszy. Włosi przyjechali do nas na 9 miesięcy, została dla nich specjalnie otwarta świetlica dla osób niepełnosprawnych przy ul. Pułaskiego. Po wyjeździe chcieli podobną działalność rozpocząć u siebie. Dlatego otworzyli tam organizację również pod nazwą "Betel" i dziś szukają dróg pomocy niepełnosprawnym. W Anglii również zaczęło się przez Polaków, którzy mają paszporty angielskie. Jak widać niczego nie robiliśmy na siłę.

- Jak to wszystko kontrolujesz? Nie masz czasem dość?

- Betel to nie tyle organizacja, a raczej bandera pod którą wielu ludzi chce kroczyć, odkrywać niepełnosprawnych i się nimi ubogacać. Nie muszę wszystkiego kontrolować - każda grupa ma swojego szefa i koordynatorów. Przy ul. Nowowiejskiego istnieje centrala Federacji, która stara się ogarnąć wszystko, ale jest z tym niemały problem. Czasem rzeczywiście mam dość, zwłaszcza męczą mnie ciągłe podróże.

- Kiedy zakładaliście pierwsze domy mieliście po dwadzieścia lat, a jednak zaufano wam.

- Przy tworzeniu domów nam nie ufano, byliśmy bardzo młodzi. W oczach wielu w tym wieku tworzenie domów na całe życie to był karkołomny pomysł. Byli tacy, którzy mówili, że się zabawiamy kosztem osób niepełnosprawnych, że to wszystko nie potrwa długo. Kiedy braliśmy pierwszych wychowanków od braci szkolnych, to jeden z braci, Artur Skoczek, powiedział, że nawet jeśli te niepełnosprawne dzieci pomieszkają w tym domu tylko rok, to będzie to wielkie dobro. Dziś z tej perspektywy patrzę na "Betel". Jeśli te 15 lat się udało, to jest to dobro, którego już nic nie zabierze.

- Współcześnie utrzymać jeden dom to sukces, a jak płaci się za trzynaście?

- To cud Boży. Utrzymanie trzynastu domów to coś niewyobrażalnego. Ja nawet nie chce wiedzieć ile to kosztuje.

- Nie boisz się przyszłości?

- To co dalej stanie się z "Betelem" to wielka niewiadoma. Jak to się wszystko utrzymało przez 15 lat, to dla mnie jest nie do pomyślenia. Ważne że utrzymało się tyle lat, a o resztę zadba Boża Opatrzność.

- Na koniec kilka słów o "betelowskich" audycjach. Wszak dzisiaj rozmawiamy w studio radiowym.

- "Betel" jest związane z radiem Fiat od powstania rozgłośni w 1991 r. z okazji odbywającego się w Częstochowie Światowego Dnia Młodzieży. Od samego początku mieliśmy tutaj swoje audycje, czyli wcześniej nawet niż były domy "Betel". Te programy mają na celu promocje słabości, pokazanie ludziom, że człowiek niesamodzielny również może dać coś osobie sprawnej, może osobę sprawną ubogacać.

- Dziękuję za rozmowę.

Zaprzyjaźnione strony