Błogosławione szaleństwo Boże

Gazeta Niedzielna. Rok 57 25/2967 19.06.2005

2017-11-05 21:25:06

DANUTA MYTKO:Do niedawna działaliście na terenie archidiecezji częstochowskiej. Ostatnio Wasze działania rozszerzyły się na inne regiony Polski, a także wyszliście naprzeciw potrzebom niepełnosprawnych poza Ojczyzną...

ANDRZEJ KALINOWSKI:Tak, wszystko zaczęło się od Częstochowy. Tutaj powstała pierwsza wspólnota spotkania z osobami niepełnosprawnymi, tutaj powstał pierwszy dom i tutaj zarejestrowalimy pierwszą organizację. Zresztą całe Betel tak naprawdę wywodzi się z Duszpasterstwa Akademickiego "Emaus" w Częstochowie. W tej diecezji mamy swoje korzenie i dziś dziękujemy Panu Bogu za opatrznościowe umiejscowienie nas u stóp Jasnej Góry, u stóp Matki Bożej. To dla nas wielki znak i symbol. A to, że dziś jesteśmy w wielu miejscach, to tylko konsekwencja działania, podążania ciągle naprzód, bycia wiernym przyjętym ideałom i starania się, by zawsze być otwartym na nowe wyzwania.
Dziś działamy w wielu miejscowościach w Polsce poprzez kilkadziesiąt Wspólnot, grup i organizacji. Ale też w sposób zorganizowany nasza rodzina Betel jest na Litwie, Białorusi, Ukrainie, w Republice Czeskiej, we Włszech, a ostatnimi czasy staramy się, aby powstała konkretna grupa, wspólnota i organizacja charytatywna w Anglii. Ale... tak, jak Bóg chce. Nie chcemy tutaj spełniać naszych ambicji, lecz tylko pełnić wolę Bożą, którą chcemy odczytywać poprzez konkretne wydarzenia.

Na czym polega Wasza współpraca z wolontariuszami z Włoch?

Kilka lat temu zwróciła się do nas z propozycją włoska organizacja o nazwie "Croce blu" (niebieski krzyż), aby ich wolontariusze pracowali u nas w Polsce z osobami niepełnosprawnymi przez osiem miesięcy. Odpowiedź mogła być tylko jedna. I tak też się stało. Młodzież ze słonecznego kraju przyjechała do Polski, aby prowadzić świetlicę z osobami niepełnosprawnymi. Nie było łatwo. Bariera językowa, różne tradycje i przyzwyczajenia, odmienna mentalność, zupełnie inne rozumienie posługi wolontaryjnej. Czas jednak szkolił i wychowywał obie strony. Same zaś osoby niepełnosprawne stały się tutaj swoistym pomostem. To dzięki nim i z nimi pojawiły się przyjaźnie, które prowadziły dalej. Po dziewięciu miesiącach projekt został zakończony, lecz przyjaźnie przetrwały. W ten oto sposób narodziła się na południu Włoch, w prowincji Foggia, nowa organizacja, pod nazwą "Betel" - Przyjaciele Marcina, wchodząca w skład rodziny betelowskiej. Dziś ta włoska grupa stara się odczytać na swoim terytorium to przesłanie, jakie niesie ze sobą współobecność z osobą słabą. Dziś też staramy się wspólnie podejmować różnego rodzaju inicjatywy międzynarodowe, mające na celu pochylanie się nad człowiekiem potrzebującym, a przez to odkrywanie swoich słabości i ciągłą pracę nad własnym rozwojem. W grupie międzynarodowej czujemy się silniejsi sobą, swoją przyjaźnią, która nas wzmacnia i ubogaca. Wierzymy, że dzięki temu opatrznościowemu zbiegowi okoliczności będziemy mogli dotrzeć w wiele zapomnianych miejsc i ze zwiększoną siłą działać i odkrywać Chrystusa poprzez komunię słabości.

W jaki sposób chcecie pomagać niepełnosprawnym na Białorusi, na Litwie i na Ukrainie?

Chcemy pomagać w każdy możliwy sposób. Tak, jak jesteśmy w stanie: na ile posiadamy sił, ludzi o gorących sercach chcących poświęcić siebie dla Chrystusa i drugiego człowieka, na ile pozwalają nam finanse i wszelkie inne okoliczności. Tak naprawdę nie ma schematu. W każdym kraju jest zupełnie odmienna działalność. Bo i inne są uwarunkowania polityczno-gospodarcze, inna mentalność, odmienność religijna itd. Jednak nasze poczynania w każdym z tych krajów są w tym samym duchu i pod tą samą banderą: dotknięcie Chrystusa przez człowieka słabego. Tak konkretnie prowadzimy dziś na Białorusi - w Witebsku - dwie świetlice z osobami niepełnosprawnymi. Na Ukrainie - we Lwowie jedną świetlicę, zaś na Litwie, na Wileńszczyźnie szereg małych, ale drobnych działań dobroczynnych na rzecz przede wszystkim dzieci z biednych rodzin (między innymi ufundowaliśmy coroczne stypendium wolon-taryjno-naukowe dla młodzieży studiującej). Tych działań jest wiele. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku na Litwie i na Białorusi uda nam się założyć dom dla niepełnosprawnych sierot społecznych. Mam nadzieję, że właśnie poprzez tę działalność międzynarodową uda nam się o wiele więcej zdziałać. To przede wszystkim dzięki kontaktom z rozwiniętymi krajami zachodnimi możemy iść dalej, bardziej na Wschód, tam, gdzie potrzeby same wychodzą na ulicę. Nieocenioną tutaj rolę ma ks. kan. Krzysztof Kozakiewicz, przez cale życie pracujący w Anglii, urodzony na obecnej ziemi białoruskiej i stamtąd wywieziony w wieku pięciu lat w kierunku Syberii. Dziś na emeryturze, w przeróżny sposób szukający kontaktów i opiekujący się wszystkimi przedsięwzięciami międzynarodowymi. Człowiek, który przeszedł przez kilkanaście krajów, jako uchodźca w trudzie i biedzie, wie czym jest taka działalność, czym jest ta droga i w jakim kierunku iść dalej. To on jest podporą tych przedsięwzięć i jemu chcę bardzo serdecznie podziękować. Daj Boże więcej takich ludzi i takich kapłanów!

A jak rozwija się Wasza działalność w Polsce?

Burzliwie. Bo tu musimy walczyć o przetrwanie. Tu bowiem jest najwięcej wspólnot skupiających osoby niepełnosprawne i osoby starsze wiekiem. Polska w całej działalności międzynarodowej Betel jest swoistą bazą. Gdyby w tej działalności zabrakło Polski, inne przedsięwzięcia mogłyby upaść. W Polsce działa trzynaście domów z osobami niepełnosprawnymi, kilkanaście wspólnot spotkania, skupiających osoby niepełnosprawne, ich rodziny i przyjaciół, a także kilkanaście grup, organizacji i stowarzyszeń, działających na rzecz człowieka potrzebującego. Aby to utrzymać trzeba naprawdę potu, wiele zabiegów i poświęcenia. Potrzeba również wiele finansów, o które dzisiaj w tym kraju coraz trudniej. Ale... dobry Bóg. Wierzymy, że jesteśmy jedynie jałowymi narzędziami w Jego rękach.
Cieszą dobrze funkcjonujące domy. Cieszą dobrze funkcjonujące wspólnoty, grupy i stowarzyszenia. Jest jednak co poprawiać i udoskonalać. Wciąż powstają nowe potrzeby. Pracy nie brakuje. A zmartwień i smutków też jest trochę. Tak było zawsze i pewnie tak pozostanie. Jednak wszystkie te troski zostawiamy u stóp Pana Boga, który zapewne będzie wiedział, w którą stronę dalej nas poprowadzić.

Czy rozszerzając pomoc dla niepełnosprawnych na inne kraje, nie ucierpią na tym Wasi podopieczni w Polsce?

Pytania takie są, nie przeczę. Jednak myślę, że życie lubi być przewrotne i na pierwszy rzut oka może tak wyglądać. W rzeczy samej jest zupełnie odwrotnie, to ta działalność nam pomaga i nas umacnia. Czasami trzeba długo czekać i wypatrywać tak rozumianych rezultatów. Ale dziś jestem pewien, że tak się dzieje. Kraje wysoko rozwinięte pomagają nam przetrwać materialnie, ludzie ze Wschodu zasilają szeregi wolontariuszy. To bardzo ważne czynniki. A poprzez, nazwijmy to, rozszerzone szaleństwo Boże, jesteśmy silniejsi, odważniejsi, łatwiej nam przetrwać. Krocząc w pojedynkę lub w bardzo małej grupie, jakże łatwo wypalić się i zmęczyć się czynieniem dobra. To byłoby dla Betel największym przekleństwem.

W sierpniu planujecie zorganizowanie na Jasnej Górze międzynarodowego sympozjum pt. "Iuxta crucem tecum stare" ("Chcę przy Tobie stać pod krzyżem ). Ma to być spotkanie osób niesamodzielnych, chorych, ich rodzin i wolontariuszy oraz wspólnot, grup i organizacji dobroczynnych. Jaki jest cel tego sympozjum?

Po pierwsze chcemy się spotkać, ot... tak zwyczajnie. Porozmawiać, zobaczyć siebie, pośmiać się, poopowiadać, podzielić się swoimi zmartwieniami i smutkami. Chcemy poczuć tę radość bycia rodziną. To swoiste świętowanie. Rodzinne świętowanie. Spotykamy się u stóp Maryi, bo tylko przy niej jesteśmy w stanie stać pod Krzyżem i adorować słabość. W tej przedziwnej pielgrzymce chcemy złożyć u Jej stóp wszystkie nasze słabości i niedomagania, również nasze radości i te małe szczęścia. Chcemy zawierzyć się Jej, aby wytrwać, aby nigdy nie stracić sprzed oczu jej umęczonego Syna. Zapraszam na te spotkania każdego, kto tylko chce uczestniczyć w tej miłosiernej komunii. Myślę, że warto. Wierzę też, że to spotkanie każdego z nas umocni i ufam również, że będzie ono owocowało. Zapraszam zatem do tego zwykłego i niezwykłego przyjazdu na Jasną Górę w dniach 19-21 sierpnia bieżącego roku.

Często słychać Was na antenie różnych rozgłośni katolickich. Jaki jest główny cel waszej działalności w eterze?

W ramach naszego ruchu Betel działa Redakcja Programów Radiowych w kręgu osób słabych i ubogich. Ona to przygotowuje audycje radiowe w Katolickiej Rozgłośni "Fiat" w Częstochowie - jedna godzina tygodniowo, i w Katolickim Radiu Jasna Góra.
Na bazie tych dwóch rozgłośni, co tydzień przygotowywane są trzydziestominutowe programy radiowe, które są emitowane w ok. dwudziestu pięciu rozgłośniach w Polsce. To wielka rzecz. Dzięki tym programom docieramy w wiele miejsc, do wielu serc i umysłów ludzkich. W ten sposób staramy się proklamować słabość i jej uzdrowicielską moc.

Jakie inne działania macie zamiar podjąć w najbliższej przyszłości?

Te, na które nam Bóg pozwoli. Bez większych planów i założeń. Staramy się być czujni i otwarci. Jeżeli będziemy w stanie coś zrobić, nowego uruchomić, to zapewne zrobimy. Tak, jak trzeba. Tak, jak nam sytuacja na to pozwoli.

Jak znajdujesz na te wszystkie przedsięwzięcia czas i siłę?

Nie, nie znajduję. To one mnie znajdują. Tak naprawdę to jest moje życie. A drugie nie jestem sam, to sztab drogocennych ludzi, którzy poświęcają w całości siebie w tej pracy, w tym oddaniu się Chrystusowi.
Zachęcam i zapraszam wszystkich do przyłączenia się i kroczenia pod tą samą banderą, którą umownie nazywamy Betel. Potrzeba wsparcia, nie tylko finansowego. Potrzebujemy przede wszystkim rodziny, jak największej sieci serc, aby móc śmielej, odważniej i więcej zmieniać świat przez osobisty dotyk słabości, aby móc pełniej uczestniczyć w cywilizacji miłości.

Teraz przyjechałeś do Anglii. Jaki jest cel Twojej wizyty?

W Anglii pracujemy nad założeniem małych ognisk Betel, do których może przynależeć każdy na tyle, na ile może. Chcemy się bowiem dzielić naszymi troskami i radościami. Osoby konkretnie działające chcą czuć obecność i poparcie ludzi dobrych. Chcemy tworzyć jedną rodzinę, bez względu na kraj, która chce stać pod Krzyżem i wpatrywać się w Chrystusa słabego i ubogiego.
Wszystkich, którzy chcą odpowiedzieć na to zaproszenie, proszę o kontakt internetowy ak@betel-charity.org lub telefoniczny w Anglii tel. 020 8789 4098, adres: 1 Kingsclere Close, London SW15 4EY lub w Polsce: tel. 0048 34 368 2589, adres: "Betel" ul. Nowowiejskiego 3, 42-200 Częstochowa, Polska.

Dziękuję za rozmowę.

Zaprzyjaźnione strony