Nie jesteśmy specami od dobroczynności

Niedziela Nr 7/2001 r.

2017-11-05 23:23:31

"Przyjaźń słabością pisana" - to wartka i błyskotliwa opowieść o życiu osób niepełnosprawnych i ich opiekunach. O codzienności jednej z wielu wspólnot zajmujących się ludźmi słabymi, ubogimi i cierpiącymi - o częstochowskiej Wspólnocie "Betel". Chwilami wstrząsająca, chwilami zabawna opowieść dwojga ludzi, którzy "idąc w tym samym kierunku, różnie opisują swoje uczucia", warta jest lektury, refleksji i zadumy nad naszym własnym człowieczeństwem.

KATARZYNA WOYNAROWSKA: - Skąd pomysł, by napisać książkę o wspólnocie ludzi niepełnosprawnych i ich opiekunach? Kto jest adresatem tej książki?

MARGITA KOTAS: - To książka - świadectwo. Dialog między człowiekiem, który od lat prowadzi wspólnotę ludzi niepełnosprawnych, czyli Andrzejem, i osobą, która "stoi na rogu ulic i nie wie, w którą stronę pójść", czyli mną. Słowem - dialog weterana z debiutantem. Andrzej studzi moje idealistyczne zapędy, z kolei ja nie daję mu spokoju swoimi wątpliwościami. W ten sposób przegadaliśmy niejeden wieczór i w jakimś momencie uznaliśmy, że takie dyskusje dotyczą nie tylko nas.

ANDRZEJ KALINOWSKI: - Na polskim rynku wydawniczym nie ma praktycznie książek dotyczących opieki nad osobami niepełnosprawnymi. No, może poza pozycjami Jeana Vaniera, ale to niemal klasyka gatunku, i dziełami na przykład z psychologii, medycyny czy pedagogiki specjalnej. Stąd naszą książkę adresowaliśmy m.in. do rodziców dzieci niepełnosprawnych, jak i opiekunów takich osób. Mamy też nadzieję, że zainteresuje ona również kapłanów i kleryków seminariów duchownych, ale i tzw. zwykłych ludzi, którzy sporadycznie spotykają na swej drodze osoby upośledzone lub dopiero zetkną się w przyszłości z tym problemem.

K.W.: - Wasza książka burzy pewne schematy myślenia o niepełnosprawnych, jako osobach skrzywdzonych przez los, i ich opiekunach, którzy niczym rycerze w złotej zbroi poświęcają życie dla idei.

A.K.: - Nie pisaliśmy laurki, nie o to chodziło. Jaki jest zysk z wzajemnego słodzenia sobie? Chcemy być uczciwi w dialogu i wobec Czytelnika. Realia codzienności w takiej wspólnocie sprawiają, że nie wszyscy opiekunowie wytrzymują, niektórzy w jakimś momencie dochodzą do wniosku, że to nie imieniny u cioci, ale ciężka praca, której trzeba poświęcić się w całości. Skądś trzeba brać na to siły. Opieka nad niepełnosprawnymi to także cierpliwe znoszenie ich czasem trudnych charakterów, umiejętność panowania nad złymi nawykami, radzenie sobie z problemami, jakie wynikają z ich niepełnosprawności.

M.K.: - Na początku wydawało mi się, że mam do czynienia z aniołami w ludzkiej skórze. W samych domach Wspólnoty "Betel" mieszka obecnie 50 osób niepełnosprawnych, 40 ludzi w różnym stopniu wspomaga wspólnotę, w tej grupie jest 10 opiekunów. Zachwycało mnie ich poświęcenie. Teraz wiem, że mają chwile zniechęcenia i słabości, ale to, co mi ciągle imponuje, to siła, z jaką potrafią tę słabość zwalczać. Wiem, jakich karkołomnych nieraz trzeba dokonywać akrobacji, by Wspólnota funkcjonowała dalej. Myślę tu również o kwestiach prawnych, finansowych. Andrzej opowiada w książce także o tym.

K.W.: - W książce często mówicie o Bogu, o ewangelicznym radykalizmie, o człowieczeństwie. W opiece nad ludźmi niepełnosprawnymi widzicie głębię natury religijnej.

A.K.: - Nie może być inaczej. Gdy pytałem, skąd brać siły, myślałem o Ewangelii. Tworząc pierwszą wspólnotę, wiedziałem, że musi być ona osadzona w Kościele, inaczej - w moim przekonaniu - traci rację bytu. Bez Chrystusa trudno zrozumieć cierpienie ludzi niepełnosprawnych.

K.W.: - Jeden z rozdziałów książki zatytułowaliście "Odpowiedź na Bożą miłość"...

M.K.: - I pozwól, że zacytuję słowa Andrzeja: "Być przy Bogu, to znaczy adorować człowieka słabego, ubogiego i cierpiącego. Adorować to nic innego, jak tylko być obecnym". I o tym jest ta książka. O obecności.

K.W.: - Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Zaprzyjaźnione strony