To nas dotyczy

Ewa Babuchowska
Gość Niedzielny, 23 listopada 2003 Nr 47 Rok LXXX

2018-01-28 22:50:35

Mówi się, że starość jest czasem pustych rąk. Grupa seniorów z Częstochowy udowadnia, że drugiemu człowiekowi zawsze coś można podarować.

- Franio jest dobrym duchem - uśmiecha się pani Lodzia Pośpieszyńska. - To wszystko zaczęło się na obozie z młodzieżą niepełnosprawną ze Wspólnoty "Betel". W 1996 roku, w Chłopach. Bardzo mnie serce bolało, bo ci młodzi tak ciepła potrzebują! Te dzieciaki biegały za nami, pragnęły przytulenia: "Pani Lodziu, ja panią kocham"... "Ja ciebie też". Potem właśnie z Franciszkiem wracaliśmy samochodem. Mówię: "Czy nie można by z nami, starszymi, coś zrobić? Tyle ludzi siedzi w domu, czują się samotni, niepotrzebni. Te dzieci nie potrzebują pieniędzy, mają rentę. Potrzebują tylko bycia razem, uchwycenia za rękę". Franio mówi: "Dobra, zrobimy coś!".

"Coś" się zaczyna...

"Dodawajmy sobie życia do lat, a nie lat do życia" - powtarza często Franciszek Kasprzak. Ze Wspólnotą "Betel" zetknął się już wcześniej. Było to po tym, jak przeżył zawał. Na zawał mięśnia sercowego umierali kolejno bliscy z jego rodziny, w tym 21-letni syn.
- Jeżeli Bóg mnie nie zabrał - opowiada pan Franciszek - to widocznie oczekiwał czegoś ode mnie. Zacząłem dorywczo pomagać Wspólnocie "Betel".
Porozmawiali z Andrzejem Kalinowskim, wspaniałym młodym człowiekiem pełniącym funkcję "generalnego odpowiedzialnego Federacji Wspólnot >Betel<". Może by do Federacji przyjąć także ludzi starszych? Mogliby pomagać niepełnosprawnym i sobie nawzajem. Andrzej zgodził się, a pan Franciszek co prędzej rozpuścił wici wśród znajomych emerytów. Na inauguracyjne spotkanie zaprosili biskupa Antoniego Długosza.

"I była klapa..."

Na spotkanie przybył Ksiądz Biskup, przybyli organizatorzy i... zaledwie kilkunastu chętnych. Biskup pocieszał strapionego pana Franciszka: "Niech pan nie spuszcza tak nosa na kwintę! To dopiero początek. Dzieło jest dobre i będzie się rozwijać".
Już cztery lata później w książce "Przyjaźń słabością pisana" (Częstochowa 2000) Andrzej Kalinowski tak charakteryzuje ich działalność:
"W ramach Federacji >Betel< istnieje przepiękna Wspólnota Młodych Duchem, skupiająca osoby starsze wiekiem. Działalność tej wspólnoty polega między innymi na odwiedzaniu zniedołężniałych kolegów i koleżanek, złożonych chorobą w łóżkach, przebywających w szpitalach. (...) Inną formą działania tej wspólnoty jest wspomaganie domów dla osób niepełnosprawnych, chociażby przez zagospodarowanie otoczenia takiego domu czy nawet upieczenia dla jego mieszkańców dobrego ciasta na święta.
Formy pomocy i zaangażowania się w świat osób potrzebujących są bardzo różne. Jeśli nie całkowite poświecenie w całodobowych domach dla niepełnosprawnych sierot społecznych, to godzinę na tydzień, dwa lub miesiąc. Jeżeli nie odwiedziny, to pomoc w funkcjonowaniu domu, tak jak to czynią członkowie Wspólnoty Młodych Duchem. Pieniądze zaś na samym końcu".

Pełne ręce pracy...

Kwesty to jedna z form pomocy wspólnocie, w której seniorzy biorą udział. Pan Franciszek nie przejął się, kiedy ktoś znajomy zaczepił go pod kościołem: "Żebraka z siebie robisz?". Kiedyś, w poszukiwaniu sponsorów obszedł 30 banków. Wspólnota "Betel" żyje, rozwija się dynamicznie, a to kosztuje. Remontują domy dla niepełnosprawnych, urządzają wycieczki i pielgrzymki. Planują otwarcie nowych domów, zwanych tu Wspólnotami Życia. Myślą o założeniu domu pogodnej starości. Takie sprawy trzeba nagłośnić. Współpracują więc z pisemkiem "Prześwit" oraz innymi mediami.
Grupy seniorów korzystają z Ośrodka Rekolekcyjno-Wypoczynkowego Wspólnoty "Betel" koło Krynicy. Nazywa się Dom Chrystusa Frasobliwego. Na turnusach w tym domu jest bardzo wesoło. Trudno rozstać się pod koniec. Pan Ryszard Naporowski lubi tam malować. Kiedyś pracował w hucie. Rzeźbą i malarstwem zajął się na emeryturze, żeby nie siedzieć bezczynnie. Zapytany, co to znaczy być młodym duchem, odpowiada: "Nie myśleć o starości. Nie odczuwać starości". A po namyśle dodaje: "Robić to, co daje radość. I tak, żeby po człowieku na ziemi coś zostało".

"Ja się zawsze śmieję..."

- zwykł mawiać, niezależnie od pogody, blisko 90-letni ks. Marceli Dewudzki, pierwszy duszpasterz Wspólnoty Młodych Duchem. Zmarł w sierpniu 2001 roku. Bardzo starał się, aby pokazać ludziom starszym, że Bóg jest miłością. "To ważne, żeby ludzie nie czuli tego sieroctwa duchowego - podkreśla pani Lodzia. - Nasza wspólnota była ostatnim, ukochanym dzieckiem księdza Dewudzkiego". Obecnie wspólnocie duszpasterzuje ks. Józef Borucki.
22 października 2003 roku w sali częstochowskiego Caritasu zebrało się ponad stu seniorów. Przygotowano małą wystawę. Między innymi pokazano kronikę pełną zdjęć i wspomnień, którą zajmuje się pani Bogusława Pilarska, nowa, bardzo aktywna członkini Wspólnoty Młodych Duchem. Biskup Antoni Długosz podjął się celebrować Mszę świętą. W swoim wypełnionym szczelnie zajęciami harmonogramie znalazł czas dla ludzi starszych.
W homilii biskup Długosz mówi o ostatnich chwilach Chrystusa na krzyżu i Bożym miłosierdziu. "Jesteśmy w wieku, w którym więcej jest tajemnic bolesnych w różańcu naszego życia...". Nie znaczy to jednak, że mamy być smutni! Po mszy rozebrany na części pastorał biskupi wraz z mitrą i piuską wędruje do nesesera, a Ksiądz Biskup rozbawia towarzystwo śpiewem i żartami. Spotkanie kończy herbatka z pączkami towarzysząca wieczorowi poezji. Autorami i wykonawcami są młodzi duchem członkowie wspólnoty.

Zaprzyjaźnione strony